Pod koniec listopada
nadeszła z Polski paczka. Niewielkich rozmiarów, płaskie pudełko:
„Ja Miles”, w prezencie od Palucha. W atmosferę opisywanych
wydarzeń wchodziłem w roli świeżo upieczonego ojca na odległość,
osaczony zbiegiem wydarzeń, uwikłany w niezauważalną pajęczynę
konsekwencji. Ja, Gastarbeiter z podupadającej rudery, ze
stacji przesiadkowych, z podwodnych tuneli, z mostów nad rzekami,
w śmierdzących ciuchach, z ropą w oczach, w drodze do
znienawidzonej roboty. Rzut oka znad książki: panorama
rozświetlonego Manhattanu z wagonu metra kołyszącego się na Williamsburg Bridge. Czułem się jak
dziecko obdzierające pudełko z papierowej ozdoby pod choinką.
Paluch tęsknił za takimi chwilami. Chciał znowu być za oceanem i
nie miało znaczenia co się dla Stanów w Stanach robi. Czytał
wspomnienia Milesa ilustrując tęsknotę kartami z atlasu
własnej legendy o Ameryce. Za czym tak tęsknił? Od poniedziałku
do soboty robota w pralni. Życie na komunie z karaluchami, z ludźmi.
Długie przejazdy w półśnie na Siedemdziesiątą Drugą i
bieganina z brudnym praniem tam, przy Broadway'u, wśród
wiernych wyznawców obojętności dla konkurencyjnych przejawów
istnienia. W Nowym Jorku tak łatwo poczuć się tak niewiele
wartym. A
oszczędzanie? I to przygotowywanie się do powrotu od pierwszego
dnia na emigracji. Kupowanie gadżetów, setki godzin spędzonych w
płytowych second handach, kanapki zabierane do roboty, zakupy
w tanich supermarketach, rygor pracy na czarno i radość z
każdego ocalałego dolara. Ale były też słodkie powroty do domu, z butelką piwa w torebce z
szarego papieru, po lufce wypalonej na szybko przy wyjściu z piwnicy
pod Amsterdam Avenue, gdy wieczór duszny i waniliowy...
Wrażliwość przemielona z awersją dla wszelkich jej przejawów dusi do skutku. Miała już wkrótce zadusić Palucha.
Podarowana książka była jedynym zapamiętanym przeze mnie przejawem jego bezinteresowności.
Wrażliwość przemielona z awersją dla wszelkich jej przejawów dusi do skutku. Miała już wkrótce zadusić Palucha.
Podarowana książka była jedynym zapamiętanym przeze mnie przejawem jego bezinteresowności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz