04.07
Sajgońskie niebo na dobre spowiły
niewidzialne chmury. Znikają chodnikowe stragany. Hotele zioną
pustką. W noclegowni Khoi Hostel nastała klasztorna cisza. Nie ma
Chińczyków, zniknął też Michael. Na ulicach coraz rzadziej widuje się
białe twarze. Teraz skośnookie wycieczki sporadycznie krzątają
się po centrum. Trwają wietnamskie wakacje, ale po co tracić czas
na taplanie się w wielkomiejskim brudzie, w smrodliwych rewirach
przemoczonego miasta?
Wczoraj obserwowałem pasące się
szczury. Pełno ich pośród opustoszałych straganów targowiska, na
którym prawie codziennie się stołuję. Na żer wychodzą
wieczorami. Niektóre są płochliwe. Niektóre nie zważają na
nadchodzących z mroku. Jest w tym coś znajomego, coś bliskiego.
Jeszcze tylko chwila. Jeszcze tylko ten jeden kęs zgnilizny...
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza