Posty

Języki: Wietnamski: Nieustana tresura swoich użytkowników

Obraz
Język wietnamski jest schizofreniczny! Zmusza do postrzegania siebie z różnych perspektyw. Nie pozwala przyzwyczaić się do tego jednego jedynego JA, niezmiennego w relacjach ze zmieniającymi się rozmówcami, ich wiekiem, płcią i statusem społecznym. JA świata Zachodu jest utwardzone, zawsze takie samo i zawsze pełne siebie. Wietnamskie JA po prostu nie istnieje. Charakter języka Wietnamczyków nie dopuszcza do rozkwitu JA w tym niezmiennym zaimku, w słowie reprezentującym postrzeganie siebie z tej ostatecznej perspektywy. Język wietnamski nieustannie tresuje swoich użytkowników. Ta zmienność miejsca w szeregu, co jak nastroje pompowane estrogenem tańczą a podporządkować się nie chcą, jest wpisana w jego naturę. Coś, do czego trzeba się długo przyzwyczajać, gdy się tu wkracza z takiej Indoeuropy. Taki język zmusza do myślenia o sobie jak o kimś innym. Nie dość, ze JA to od teraz zawsze ON, to jeszcze nieustannie nie ten sam ON. Wczoraj byłem starszym bratem jakiejś młodszej dziewczyny obs

Azerbejdżan/Iran 2007: Następnym razem trzeba przegrać!

Obraz
Powoli robiło się zimno. Podniecenie pierwszych godzin podróży w blasku jesiennego słońca odeszło w niepamięć. Październikowy wieczór na stacji w Wuppertalu nie zapowiadał atrakcji. Ruch bynajmniej nie tężał, a do przebycia jeszcze szmat drogi. Już tylko samochody na miejscowych rejestracjach tankowały przed powrotem do domu. Stacja jakaś trefna - mała i choć przy autostradzie to w sumie zakamuflowana. Żadnej restauracji czy motelu. Dystrybutory, kible, przekąski i napoje. Chwilowy przystanek do tankowania z konieczności. Gdy wskazówki zegara zbiegły się na dwunastce a temperatura spadła do trójki beznadzieja już od jakiegoś czasu bezwstydnie obściskiwała mnie w swych zaborczych ramionach. Po kwadransach kompletnego bezruchu  dłużących się w nieskończoność  nadjechał niewielki pojazd. Rozklekotany ford fiesta na berlińskich rejestracjach. Jego kierowca, młody chłopak o ciemnej karnacji szybko zatankował i wypił kawę. -Nie ma problemu – odparł po angielsku zapytany czy zabierze mnie do

Wietnam 2024: Trucizna ostatnich chwil

Obraz
W kwietniu Ji upada i łamie sobie biodro. Nic w tym nadzwyczajnego zważywszy, że ma już grupo po siedemdziesiątce. Rodzina przewozi ją do lepszego, oddalonego od 300 kilometrów szpitala w Sajgonie. Przez kilka tygodni synowie i córki na zmianę czuwają śpiąc na ziemi przy jej łóżku. Przynoszą jedzenie, zmieniają pościel, zabiegają o lekarską uwagę. Przykuta do łóżka nie wie, że już się z niego nie podniesie a nadchodzący za jedenaście miesięcy marzec ma przynieść jej śmierć. Transujące melodie tutejszych pieśni religijnych już trzeci dzień dobiegają przez rozwarte na oścież okno salonu sąsiadującego z moim oknem. Ot dwa metry dystansu dzielącego mnie od centrum, w którym dzieją się te pozornie dobrze mi znane, a jednak obce, katolickie rytuały. Ksiądz namaścił chorą po wietnamsku, ale modlitwy i pieśni kościelne śpiewane są już w języku koho - mowie schrystianizowanych w dziewiętnastym wieku tubylców. Trzy blisko spokrewnione rodziny mieszkają dom w dom po tej samej stronie ulicy, więc

Bangladesz 2023: 7 Odporność szczura

Obraz
Spośród licznych megamiast, przez które przewinąłem się w podróży za chlebem , Dhaka oferuje mi wgląd w zupełnie nowe doświadczenie życia w wielkim mieście. Jej historia jako osady sięga zaledwie pierwszego tysiąclecia po Chrystusie.  Na początku siedemnastego wieku, wraz z uzyskaniem statusu stolicy Bengalu podlegającego władzy muzułmańskiego Państwa Mogołów, które przez czterysta lat kontrolowało większość terenów Azji Południowej, rozpoczyna się historia Dhaki jako ośrodka miejskiego. Produkcja muślinu przez tutejsze manufaktury - jej skala zwiastująca nadejście rewolucji przemysłowej uczyniła z Dhaki jedno z najzamożniejszych miast ówczesnego świata. W skład jego elit wchodzili potomkowie samych władców Mugalu, a splendor, jakim miasto otaczało swoich mieszkańców przyciągało handlowców z najodleglejszych zakątków Azji i Europy, którzy chętnie się tu osiedlali. Czas prosperity Jahangirnagaru - taką bowiem nazwę  nosiła  w owym czasie Dhaka,  przypadł na siedemnasty i osiemnasty wiek

Bangladesz 2023: 6. Operacja przeszczepu Banglijczyka do kraju nad jakąś Wisłą

Obraz
Powoli przyzwyczajam się do pikantnego jedzenia, choć wolę wymusić okazje do spożycia przynajmniej jednego posiłku pozbawionego chili.  Dzisiaj na obiad serwuję sobie owoce. Banany i oliwki są dosyć suche, natomiast mango jest boskie - niewielkie, soczyste, słodkie, pozbawione wyrastającego z pestki włosia, które przeczesuje szpary pomiędzy zębami, a potem tam zostaje i dręczy. Już trzeci raz kupuję podpłomyki u tego samego piekarza. Tym razem siadam przy małym stoliku na jedynej ławeczce dla klientów i czekam na swoją kolej. Wypiekanie świeżych chlebków na przypominającej płaski wok patelni, rozgrzewanej płomieniem spalanej ropy, takiej, jaką tankuje się diesle, idzie bardzo sprawnie. Chętnych jest za to dużo, więc czekam. Ten, co podjechał na motorze, też czeka, więc pyta skąd jestem, po czym chwali się, że ma agencję pośrednictwa pracy - wysyła Banglijczyków na kontrakty do Arabii Saudyjskiej, w niewolę Aramco. Mohammad - piekarz nie odpuszcza uśmiechu i non stop kręci się wokół tem

Bangladesz 2023: 5. Majątek osobisty, sponsorzy, wpływy i liczne koneksje

Obraz
Od samego rana obchodzę dzielnicę. Idę do tej główniejszej drogi, po której jeżdżą ryksze i trzykołowe motory przysposobione do przewozu dwóch pasażerów lub jednego, rozmiaru XXL. Zatrzymuję się na herbatę i ciastko. Herbaciarnie to sklecone z drewna prowizoryczne stragany z obowiązkowym daszkiem i chybotliwą ławeczką. Tuż obok lady, która jest głównym stanowiskiem pracy herbaciarza, na wiecznym płomieniu agresywnie grzejącej kuchenki gazowej, w olbrzymim aluminiowym czajniku  non stop wrze woda .  Proces przygotowania herbaty, do której wrzuca się krojony na pociemniałej, zawilgoconej desce imbir wygląda niechlujnie i jest daleki od zachodnich standardów pojmowania tego, co higieniczne. Wszyscy jednak to piją, więc i ja bez większych oporów  do nich dołączam .  Po mikro szklaneczce herbaty czas na dominralizowanie się kokosem. Kokosy są tu dwa do trzech razy droższe niż te, którymi co rano raczę się na targowisku w Sajgonie.  - Nie ma większej różnicy - Nahid porównuje muzułmańską Dha